wtorek, 21 maja 2013

Igiełka cz. I



-Krzysiu, jesteś?- do pokoju 34 letniego mężczyzny wbiegła pełna obaw, niespełna 25 letnia dziewczyna
-Nie ma mnie, umarłem- podążyła za zapijaczonym głosem i zszokowana spojrzała na leżącego tuż przy kanapie koledze.
-Wstań, - pociągnęła go za rękę.- IGŁA już!
-Czego się drzesz kobieto, pogięło cię?- owa Igła podniosła się z podłogi tylko aby zaraz rzucić się na kanapę- daj mi umrzeć.
-Jak się nie zamkniesz to przysięgam, przywalę ci!
-Gołasiowa, idź sobie marudzić gdzie indziej- popchnął ją w stronę drzwi
-Zapomnij.
Wyszła do kuchni gdzie do garnka z wodą wrzuciła dwa opakowania ryżu, z zamrażalnika wyjęła warzywa na patelnię i szybko przeszła do łazienki. Do wielkiej wanny wlała jego płyn do kąpieli, jakieś sole, olejki oraz sporo wody. Weszła ponownie do zaduszonego pomieszczenia gdzie na pół przytomny siedział jej kolega.
-Wstawaj- walnęła go w ramie- nalałam ci wody do wanny
-Jesteś wredna wiesz?-mruknął ściągając przepoconą koszulkę i rzucając ją na fotel. Jednak pod krzywym wzrokiem dziewczyny podniósł ja i wziął ze sobą do łazienki.
-Nie zamykaj się, nie wiem co ci strzeli do tego głupiego łba.
Mamrocząc pod nosem mężczyzna zawlókł się do łazienki skąd po chwili było słychać pluski wody.
Załamana spojrzała po pomieszczeniu, pełno puszek po piwie, jedna litrowa butelka po wódce i od cholery papierków po czekoladzie.
-Kowal cię idioto zabije-mruknęła otwierając okno.
Gdy wyzbierała wszystkie śmieci, zebrała naczynia do zmywarki, włączyła patelnię do smażenia warzyw.
Jak odcedzała ryż, z łazienki wyszedł mężczyzna przepasany jedynie ręcznikiem.
-No co. Nie wziąłem nic ze sobą. –mruknął wchodząc do sypialni. Po chwili wyszedł z niej, czysty pachnący z wielkim uśmiechem patrząc na prowizoryczny obiad.
-Dzięki.
-Powiedz mi, proszę. Co się z tobą od kilku dni dzieje. Andrzej do mnie dzwonił, Twój trener! Od trzech dni nie byłeś na treningu. Igła, chcesz mieć problemy?
Spojrzał na nią wzrokiem smutnego chłopca, odłożył widelec i opierając się rękoma zaczął mówić.
-Oti… Wiesz jak to cholernie boli gdy kobieta z którą masz dwoje dzieci, miałeś plany na co najmniej 100 lat nagle mówi ci że nie chce z tobą być a miesiąc później widzicie się w sądzie na sprawie rozwodowej… No i zabrała dzieciaki.
-Igiełko. – dziewczyna usiadła mu na kolanach i przytuliła go do siebie.- ale masz innych, chciałeś umieać, a dzieciaki? A rodzice? A drużyna? A ja? No chcesz mnie zostawić?- mruknęła wzruszając się patrząc na zaszklone oczy siatkarza- ty mnie chociaż nie zostawiaj..
-Otylia, proszę cię no! Ciężko mi jest, daj mi się nad sobą po użalać!
-Miałeś wystarczająco czasu, dziś wraca ten stary, najlepszy w Polsce, na świecie i we wszechświecie libero! –pogłaskała go po głowie- więc…
-Dobra, jesteś chamką Gołasiowa- pokręcił ze śmiechem głową spychając dziewczynę na podłogę
-JA ci dam !
Zaczęli się przepychać jak brat z siostrą.
Nigdy nie zapomnij jak poznała Krzyska, miała zaledwie 18 lat kiedy Arek przyszedł do domu z drugim wysokim mężczyzną
-Oti, to Krzysiek, Igła, mój świadek- wesoły facet wyciągnął  w jej stronę rękę.
-Oti? Ksywa?
-Nie skrót od imienia Otylia, Otylia Gołaś, siostra o tego tam głupka- wskazała na wyjadającego ciasto brata- mówiłam ci tysiąc razy, mama z resztą też, NIE RUSZAJ CIASTA!
-Dobra, dobra, widzisz? Gorzej jak w wojsku!
Partę tygodni piękny ślub, idealne małżeństwo.. wesele, zabawy co nie miara!
Jednak nic nigdy nie trwa wiecznie. Kiedy dowiedziała się najgorszej rzeczy na świecie, nie myślała o niczym innym jak tylko uciec od całej rzeczywistości…
To ona zapłakana rozhisteryzowana zadzwoniła do Igły, to ona przekazała mu tą wiadomość, to on stał się jej podporą, ostoją. Przyjacielem jakich nigdy nie miała.
Dzięki niemu zaczęła żyć, dla niego bo mu obiecała, to on pomagał jej we wszystkim.
Otrząsnęłą się ze wspomnień i spojrzałą na ciekawie przyglądającego się Krzyśka.
-Zamyśliłam się, ubieraj dupsko, mam nakaz dowiezienia cię na miejsce! –klepnęła go w pośladki i poszła zakładać buty.
-Śnieg?
-Jakbyś otwierał okna, albo wychodził z domu, wiedziałbyś że zasypało polskę.
-JA nie mam opon zimowych- mruknął patrząc na auto
-Domyśliłam się wiec jestem, wskakuj. Tylko odsuń sobie fotel.
Po piętnastu minutach ślamazarnej jazdy spowodowanej powolnej jazdy innych uczestników ruchu oboje wysiedli przy Podpromiu.
-A ty? Gdzie?- zdziwił się gdy dziewczyna wyszła za nim
-Do pracy?
-Ah. No tak, przepraszam.
Po chwili rozdzielili się, dziewczyna do papierkowej roboty, mężczyzna do tyrańskiego treningu.
No cóż, na kaca najlepsza fizyczna praca…
PO dwóch godzinach biegania Krzysiek padł na boisko oddychając głęboko, Kowal z racji iż nie toleruje alkoholu nawet nie podchodził do niego gdyż po prostu ‘Wali od ciebie Igła jak z gorzelni.’
Wypił pół wody duszkiem i zerknął po kolegach. Każdy patrzył na niego zdziwionym, zmieszanym wzrokiem, jakby bali się podejść, spytać się o cokolwiek.
-No co ?-mruknął- to tylko rozwód, żona rzecz nabyta. –wstał z boiska i poszedł w stronę szatni
-Igła, czekaj. Jak się trzymasz?-do siatkarza dobiegł Grzybek
-Ja. Wiesz. No dziwnie jest…
-Igła! Masz 30 minut ani sekundy dłużej – ze swojego pokoju wychyliła się głowa Otylii, - Cześć Wojtek- pomachała im i zamknęła drzwi
-Hm?- Grzyb spojrzał pytającym wzerokiem na kolegę.
-No co? Przyjechała po mnie.