Budzę się nagle, słysząc płacz mojej córeczki.
Zaspana podążam w stronę jej pokoiku, gdzie Debora cicho
pochlipuje. Biorę ją na ręce i nucę kołysankę.
Z czasem usypia, kładę ją delikatnie do łóżeczka, przykrywam
kołderką, gaszę światło i wychodzę.
Padam zmęczona na łóżko, wkopując się w pościel, machinalnie
próbuję odnaleźć ciało męża, jednak nie ma go obok mnie. Ponownie wstaję i
schodzę na dół, do salonu skąd wydobywa się nikłe światło.
-Kochanie? Czemu nie śpisz?
Patrzy na mnie spół przymkniętych powiek, ciągnie mnie do
siebie, siadam mu na kolana i wtulam się w jego rozgrzane ciało.
-Nie mogłem spać. Nie chciałem cię budzić więc przyszedłem
tutaj.
-Chodź do łóżka.
Ciągnę go za rękę, jednak ten nie wstaje
-Misiu, co się dzieje? – siadam naprzeciwko niego. Widzę
jego zmęczoną twarz, smutne oczy
-Ja… Kochanie Kocham cię, i Deborkę. Ale… nie dam rady
dłużej tak. Na treningi chodzę niewyspany, nie spełniam się jako siatkarz.
Anastasi ma wątpliwości co do mojej gry, uważa, że się wypaliłem. A tu chodzi
tylko o niewyspanie. Chcę wynająć kawalerkę, na jakiś czas.
-Chyba sobie ze mnie żartujesz w tej chwili.
-Daniela, ja nie dam tak rady. Jestem sportowcem, muszę
spać. A nasza córka uważa inaczej!
Otępiała patrzę na męża i zastanawiam się co się z nim
dzieje, nigdy nie był taki, zawsze… był po prostu
-Wiesz, że taka
separacja dla małżeństwa, w szczególności młodego stażem takim jak nasz jest
najgorszą rzeczą jaka może być?
-Wiem, kochanie, wiem.
Przytula mnie do siebie, jednak moje emocje wzięły górą,
odepchnęłam go od siebie, wściekła wstałam, trzęsłam się, ręce zaciągnęłam do
tyłu aby go nie uderzyć
-Jeśli tak bardzo przeszkadza ci płacz naszej córki, pakuj
się już teraz. Nie chcę cię widzieć na oczy Kubiak.
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, podniósł zza kanapy torbę
treningową, ubrał buty i kurtkę. Wyszedł.
Patrzyłam załamana na zamykające się drzwi.
Tak grać nie będziemy.
Obudziłem się w ciszy, całkowitej, żadnego płakania,
gaworzenia, trzaskania talerzami. Hotel był świetnym rozwiązaniem. Spojrzałem
na zegarek, który wskazywał w pól do dziewiątej. Zerwałem się z łóżka i
pobiegłem w stronę łazienki.
Miałem niecałe pół godziny aby dotrzeć na trening. A
przedostanie się o tej porze przez Jastrzębie będzie graniczyło z cudem.
Po względnym ogarnięciu się wyruszyłem w drogę.
Wykręciłem numer na stacjonarny do domu, włączyłem słuchawkę
i ruszyłem.
-Tak słucham? – w słuchawce usłyszałem głos Danieli, i
gaworzącego maluszka.
-Hej kochanie, jak minęła noc?
-Ah. To ty. W porządku. Kończę nie mam czasu na rozmowę.
Cześć
Powiało takim chłodem że aż się wzdrygnąłem.
Na halę dotarłem dziesięć minut po czasie, pobiegłem w
stronę szatni i chwilę później znalazłem się na Sali
-Dziękujemy, że raczyłeś się zjawić. Rozgrzewaj się.
Unikając ciekawskich spojrzeń kolegów zacząłem się
rozciągać. Podbiegł do mnie kapitan, Łasko.
-Stary, co się z tobą dzieje?
-Daj spokój, pierwszy raz się wyspałem, i to porządnie. I
mam przez to zajebiste wyrzuty sumienia.
-Co?
-Spałem dziś w hotelu. – spojrzał na mnie jak na debila- no
co, musiałem się wyspać. Kariera w kadrze wisi na włosku, w klubie i tak siedzę
częściej na kwadracie niż na boisku…
-Misiek… Nie można tak, masz obowiązki wobec żony, córki.
-Ale kurwa wobec klubu też!
Nie odpowiedział nic, tylko wrócił na swoje miejsce.
PO treningu poszedłem do szatni, gdzie umyłem się,
przebrałem.
Wsiadłem w samochód i zastanawiałem się co teraz. Ruszyłem
ulicami w stronę domu.
Kiedy dojechałem, miałem obiekcje czy wejść.
Obawiałem się Danieli, wiem jaki ma charakter i co znaczą
jej nerwy. Po cichu wszedłem do domu.
Siedziała w salonie na wielkim puchowym dywanie i
karmiła Deborę.
-Cześć- podszedłem aby ją ucałować, jednak odchyliła głowę.
Spuściłem wzrok i usiadłem naprzeciwko, wpatrując się w ten cudowny obrazek.
-Co się stało, że nie śpisz? – wiedziałem, że tak się
zacznie nasza rozmowa. – a może przyszedłeś po resztę rzeczy? To cię zmartwię,
będziesz musiał zrezygnować z pokoju.
-co? – tępo wpatrywałem się w żonę.
-pstro. Mama po mnie dziś przyjedzie. – jad i ironia w jej
głosie zaczęły uwierać mnie w serce- więc wielki pan siatkarz, się wyśpi.
-Nie możesz jechać!
-Ty wczoraj nie miałeś oporów.
Debora przestała ssać, zakryła pierś i wstała z dzieckiem na
rękach.
-Daniela, bądźmy poważni, żyjemy z tego! Musze być
najlepszy! Inaczej nie dostanę powołania do kadry, wiesz ilu jest dobrych
siatkarzy na moje miejsc?
-Michał, wiesz co. Ta rozmowa nie ma sensu. Przede wszystkim
jesteś ojcem. Nie chodzi już o mnie. Rozumiem, można się znudzić, możesz się
mnie brzydzić. Rozumiem po ciąży nie jestem tą samą kobietą i wątpię że w
najbliższym czasie dojdę do takiego stanu jak przed… ale… wiem co powiesz.
Debora jest malutka i tak nie będzie pamiętać, co się stanie jak się wyśpię.
Wiesz co to się stanie, że prędzej czy później to ja dostanę pierdolca i tyle
będzie.
Ja też jestem zmęczona, i to naprawdę. Codziennie wstaję,
karmię, usypiam, przewijam, gotuję, piorę sprzątam.
Jestem matką, żoną. Jeśli to nie jest wystarczający
argument, jeszcze dzisiaj wyjadę. Nie będziesz wydawał bez sensu pieniędzy,
skoro uważasz, że pieniądze, pozycja są najważniejsze
Wybór należy do ciebie.
Wyszła z pokoju cichutko zamykając drzwi.
Wiedziałem, że nawalam, wiedziałem, że na całej linii.
W przyszłym miesiąc Andrea podaje podstawowy skład na Ligę…
-Mamo. Cześć, tu Michał. Przyjedziesz dziś po dziewczyny?
Okej, Dzięki. Pa
Odłożyłem telefon na stolik i spojrzałem w drzwi, gdzie
stała Daniela patrząc niedowierzając.
Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno, znosząc wbijane
palce w żebra, w pewnej chwili przestała, zluźniłem z uścisku i stałem tak
napawając się jej zapachem.
-Nie wrócę Michał. – wyszeptała tak cicho wyswobadzając się
z uścisku. Poczułem jak całe ciało mi drętwieje- nie wrócę. To będzie koniec
wiesz? Będziesz weekendowym tatą i mężem? Nie chcę tak.
Odeszła ode mnie i ponownie spojrzała w oczy.
-Pamiętasz? Niecałe pół roku temu mówiłeś: ‘ślubuję ci
miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci,
w zdrowiu i chorobie, w dostatku i biedzie… ’ Pamiętasz? A teraz zostawiasz mnie
samą.
-Nie samą, z twoją matką, na jakiś czas, puki Debora nie
podrośnie, Daniela. Kochanie proszę…
-Czyli do kiedy ? Do roczku? Do dwóch lat? Uświadomię cię,
że twoja córka ma dwa miesiące. Nie uśmiecha mi się żyć na odległość przez
dziesięć lub więcej miesięcy. Ostatnie zdanie. Dzwonisz i odwołujesz, albo to
koniec. – jej pewność siebie opuściła ją równie szybko jak mnie. Kalkulując w
głowie wszystkie za i przeciw, wszystkie sytuacje. Wszystko… spuściłem głowę. –
nie spodziewałam się po tobie tego Michał.
Wyszła z pokoju, zanosząc się płaczem. Jestem idiotą,
później będę za to płacił. To jest pewne.
Po trzech godzinach pod dom podjechała teściowa, wyszedłem
ją powitać, jednak zimne spojrzenie skierowane w moją stronę zmniejszyło mój
zapał.
Weszła do domu i skierowała się na górę, po chwili schodziła
znosząc walizkę. Zaoferowałem swoją pomoc
-Ty już narobiłeś aż nad to.
Chwilę później na schodach pojawiły się moje dwie
najważniejsze kobiety.
Podszedłem do nich i wziąłem córeczkę w ramiona
Całowałem jej rozgrzane policzki, przytulałem. Daniela stała
obok i patrzyła pustym wzrokiem. Kiedy odbierała Deborę w ręce wsunęła mi
obrączkę. Nie patrząc, nie mówiąc żadnego słowa wyszła.
Czyżbym na dniach miał się spodziewać papierów? Ja pierdolę.
Usiadłem wzdychając głośno, poczułem łzy na twarzy,
usłyszałem dźwięk silnika auta teściowej. Zagryzłem wargi, aż poczułem
metaliczny posmak w ustach. Wziąłem telefon i wykręciłem numer do osoby, która
jako jedyna mogła mi pomóc.
-Cześć… ja wiem, przepraszam, ja no .. e… Zibi.. potrzebuję
cię. Tak. Teraz. Dobra. Pa
Bartman zjawi się najpóźniej koło 20. Może w końcu uda mi
się coś naprawić a nie spierdolić.
Hej haj. Moja porypana głowa działa! Pozdrawiam serdecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz